ANTONI CHOŁONIEWSKI
MY, ŻYDZI I KONGRES
KRAKÓW 1919.
NAKŁAD TOW. IM. STEFANA BUSZCZYŃSKIEGO KRAKÓW, BASZTOWA 17.
Drukarnia -Głosu Nardu“ w Krakowie.
My, żydzi i kongres.
„Bólem i wstydem przejmuje nas, Polaków pochodzenia żydowskiego, sama świadomość tego pochodzenia wobec niesłychanej w dziejach ludzkości zdrady przez żydostwo tak gościnnej dla niego zawsze ojczyzny naszej w wyjątkowo krytycznej chwili jej dziejów
Słowa, wyjęte z pracy żyda Juliana Unszlichta: “O pogromy ludu polskiego”.
Łasząc się u stóp zwycięskiej koalicji, usiłuje żydowski nacjonalizm środkowo-europejski w zaciekle oszczerczej kampanii za pośrednictwem rozciągniętej wszędzie sieci swych wpływów przedstawić Polaków jako rzekomych żydożerców- reakcyonaryuszy i podkopać zaufanie do nich w przeddzień ostatecznego załatwienia sprawy polskiej. Chodzi o uzyskacie niczem niekrępowanej, bezceremonialnej swobody urządzenia się w naszej ojczyźnie. Stujęzyczna prasa semicka wyolbrzymia w tym celu tendencyjnie nasze wewnętrzne niedomagania, oczernia, spotwarza, zniesławia, pracuje w pocie czoła nad wyrobieniem nam opinii barbarzyńców. Żydzi sami błyszczą naturalnie w glorii nieposzlakowanych bojowników cywilizacji i Prawa.
Oto parę komentarzy do tej kampanii:
+++
- Dla wyjaśnienia ciężkiej atmosfery, jaka zaległa obszar współżycia chrześcijańskiej i żydowskiej ludności naszego kraju w średnich i wyższych warstwach, należy — poza motywami socyalno-gospodarczemii — sięgnąć do roli, jaką podczas czterolecia wojny światowej odegrało żydostwo polskie wobec najsroższego i najbardziej nieprzejednanego wroga naszego narodu: wobec Niemców. Była to rola pomocnika, sługi, trabanta, sprzymierzeńca. Połóżcie rękę na sercu — wy, co pielgrzymujecie dziś bezwstydnie do stóp Wilsonów: czyście nie popierali całą duszą i ze wszystkich sił swoich zwycięstwa austro – berlińskich despotów, czyście na wszelki odruch polskiej, czy czeskiej odrazy do ciemięzców nie wrzeszczeli z pianą na ustach, że Polacy i Czesi to „zdrajcy“, czyście nie rozkoszowali się każdem uderzeniem pruskiej pięści w ginącą, zdawało się, Francyę? I czy wasz tryumfalny wzrok nie pastwił się nad lękiem, któryście w naszych czytali oczach, aby nie zwyciężyła nad światem kanalia pruska?
- Tuż po rozpoczęciu ostatniej ofensywy Hindenburga, gdy hordy niemieckie party przez Mamę na Paryż, pisała żydowska „Wiener Mittags Zeitung“ (23 kwietnia 1918): „W austryackiej delegacyi zacytował przed kilku miesiącami jeden z naszych sławą okrytych wodzów słowa arcyksięcia Fryderyka: „Koło Dziedzic zaczyna się kraj nieprzyjacielski” (to znaczy, że ludność Galicyi traktowała Niemców i Austryaków jak wrogów). „Żadne wykręty — pisała zjadliwie gazeta żydowska — nie potrafią ukryć faktu, że bierny opór władz galicyjskich w pierwszym roku wojny ogromnie nam utrudnił prowadzenie wojny“. A potem, w tym samym artykule, w przeciwstawieniu do Polaków, żydzi galicyjscy nazwani zostali „jedynymi przedstawicielami idei wiernosnrzymierzeńczej austryackiej“, którzy „czują po niemiecku’. Antytezę tę między polskiem wrogiem usposobieniem dla państw centralnych a entuzjazmem żydowskim dla sprawy tych państw podkreślali żydzi i — eksploatowali gorliwie przez cały czas wojny, gdyż, jak widzieliśmy powyżej, aż do pogromu germanizanu.
- Od dnia. w którym niemiecka pikelhauba błysnęła po raz pierwszy na bruku warszawskim, poczęły rozbijać się po ulicach Warszawy arogancko całe zgraje wysyłanych przez berlińskie redakcje ekspertów od żydów wschodnich, ekspertów, którzy byli oczywiście żydami — zachodnimi. Pamiętamy, jak dumnie stąpał w upokorzonej stolicy polskiej rozdęty pychą przedstawiciel Germanii: Max Cohen lub inny Moritiz Pimeles. Pamiętamy, co wśród oklasków całego żydostwa środkowej Europy ogłaszał wówczas co drugi semicki ekspert z Berlina: że „żydzi wschodni” przez swą wrodzoną skłonność i udogodnioną grawitacyę do kultury niemieckiej tworzą naturalne przedłużenie niemieckich wpływów, że są wymarzonymi pionierami tych wpływów i tej „kultury”, że jak na granitowej podstawie może i powinna oprzeć się na nich ekspansya, idąca w ślad za zwycięzkim mieczem Hindenburga. I pamiętamy dobrze burzliwy entuzyazm, z jakim „wschodni” żydzi z naszych Nalewek witali te dalekosiężne plany swych zachodnich współplemieńców… plany, które urodziły się nad Sprewą, zakwitły nad Wisłą, a skonały nad Mamą.
- Od sierpnia r. 1914, gdy pruskie armaty zamieniły Kalisz w kupę gruzów, pobyt niemieckich hord w Polsce stal się jednem nieustanmem pasmem gwałtów i zniszczenia. Burzono i z ziemią zrównywano fabryki. Z dymem puszczano kościoły, dwory, pałace. Spalono tysiące kwitnących siół. Rabowano. Kradziono. Niemieccy oficerowie, jak pospolici złodzieje, kobietom polskim zdzierali z palców złote pierścionki. Szerzono mord i pożogę. Wieszano, rozstrzeliwano. Dziesiątki tysięcy Polaków szły do straszliwych obozów koncentracyjnych, gdzie wśród nieopisanych cierpień nie zabrakło wybitnych polityków i pisarzy. Z rak niemieckich nie ucierpiała nic tylko jedna kategoria mieszkańców Polski: żydzi. To byli ,,swoi“, którzy z radością wybiegali naprzeciw zwycięzcy i tysiącem cennych usług umieli uczynić się potrzebnymi. I to są ci, co dziś czołgają się przed trybunał koalicyjny, abv złożyć tam za pośrednictwem swych holenderskich, duńskich czy amerykańskich współwyznawców akt oskarżenia przeciw Polsce.
- Znacząc drogę swego pochodu lasem szubienic, na których zawisły były tysiące polskich „zdrajców”, dotarła armia austro- niemiecka w lipcu 1915 r. do Lwowa. Lwów — „odzyskany11. W ulice miasta wjechał tryumfalnie Fryderyk Habsburg WieszatieL Wielotysięcznym szpalerem głów i olbrzymiemu, pod niebo bijącemu hosanna witało żydostwo Lwowa zasypany kwiatami automobil, w którym przybywał wróg i kat Polski. Czamo-żółty patryotyzm żydów doszedł wówczas do temperatury wrzenia. Następnie zaś począł wyładowywać się praktycznie wszystkimi środkami, jakimi wezbrane uczucie może się wypowiedzieć. Jeden z nich trzeba tu podkreślić. Były to stosy denuncyacyi, które do władz austryackich napływały na Polaków, jako „wrogów państwa”. Pamiętna ta orgia do-nosów, które w pierwszych zwłaszcza tygodniach u nieszczęśliwcy setki ludzi ze wszystkich warstw (donosów, w których niezależnie od ..patriotycznych“ motywów likwidowano także po części niewygodną konkurencyę polską), oburzyła w końcu swa nikczemnością nawet austryackiego generała Himmla, który publicznie wskazał na żydów, jako ich autorów.
- Denuncyacye te rozszalały się były w całej „oswobodzonej Galicyi. Do wyjątków należą te większe miasta galicyjskie, których naczelnicy po ustąpieniu inwazyi rosyjskiej nie byli pociągani do odpowiedzialności pod zarzutem sprzyjania nieprzyjacielowi, akta zaś sądów wojennych stwierdzają niezbicie, że podstawę do tych dochodzeń i do ścigania setek wybitnych obywateli Polaków tworzyły doniesienia, wnoszone przez żydów. Tym sposobem zdobywali sobie żydzi coraz większy kredyt polityczny u władz austriackich, wyzyskując go na każdym kroku przeciw interesom ludności polskiej.
- Austro-węgierska okupacya Królestwa Polskiego stara się właściwie okupacją żydowską, gdyż c. i k. komenda obsadziła trzy czwarte stanowisk administracyjnych żydami. W ciagu paroletniego gnębienia tej części naszego kraju przez najazd, a w szczególności przy wysysaniu z niej wszelkich zasobów gospodarczych, przy wydobywaniu z chłopa polskiego nieraz ostatniej miarki zboża, żydzi byli podatnem i chętnem narzędziem w ręku Austryi. Autor ogłoszonego później memoryału „O austriackiej administracji w okupowanej części Królestwa“, złożonego w ministerstwie spraw wewnętrznych w Wiedniu, Dr Habicht, pisał w maju r. 1916: „Największe rozgoryczenie wywołuje sposób, w jaki obsadzono referat aprowizacji i handlu: wśród 24 referentów tego działu, przydzielonych do poszczególnych komend obwodowych, jest 4 Polaków, a 16 żydów. Rezultat tego, że wszystkie koncesje otrzymują żydzi, którzy uprawiają najbardziej rafinowaną spekulację w handlu artykułami żywności i najniezbędniejszymi artykułami”. Autor memoriału u mówi dalej o „przepełnieniu komend obwodowych żydowskimi oficerami i urzędnikami o zdecydowanie germanizatorskich tendencyach’, co było „źródłem niechęci i zaniepokojenia w kołach polskich”.
- Bogaty i zajmujący rozdział ubiegłej wojny mogłaby utworzyć rola „referentów prasowymi, rozsianych obficie w austriackiem ministerstwie wojny, w ministerstwie spraw zagranicznych, w głównem dowództwie armii, w słynnym Kriegsuberwacliungsamt i innych władzach centralnych w Wiedniu — rola tych panów, których zadaniem było wywąchać w prasie to, co tkwiło tam między wierszami, to, do czego wprost nie mogła przyczepić się słynna potrójna cenzura wojenna. Imponderabilia takie, o ile szło o prasę polską, wymykały się z pod uwagi nawet najlepiej po polsku mówiącego Niemca. Tu był potrzebny szpicel, co żyjąc od dawna wśród tutejszego społeczeństwa, mógł wyczuć wszystkie subtelne i tajemne drgnienia jego duszy. Taką służbę mogli spełnić tylko żydzi i Rusini. I spełnili ją. Z całem oddaniem się interesom niemieckim, z całą nienawiścią do polskich „zdrajców”. Tą drogą, między innemi, ustalony został w Wiedniu w czasach najsroższej reakcji fakt, że prastary uniwersytet Jagielloński w Krakowie jest zbrodniczym gniazdem przyjaciół ententy.
- Było to w r. 1916. Jeden z wybitnych organów polskiej opinii („Kuryer Lwow) kreślony codziennie, świecący ogromnemi białemi plamami, nie mogąc pod obuchem austryackich przepisów cenzuralnych wypowiedzieć tego, co chciał, zakończył któryś ze swych postrzępionych artykułów głuchą uwagą, że w danych okolicznościach musi zrezygnować z jasnego wypowiedzenia się. A wówczas organ lwowskich żydów, pełen ekstazy dla lśniącej pikelhauby, przygważdżając to męczeńskie zakończenie, zakrzyknął tryumfalnie i z intencyą, która nie mogła chyba być dwojako tłomaczona: -Cóż to są za dziwne myśli, których pismo, wychodzące w Austryi, nie może otwarcie wypowiedzieć… bo my nie mamy nic do ukrywania?!
- Przez cztery lata patrzyła Polska na istną sielankę między prusactwem a polskimi żydami. Stosunku tego nie charakteryzuje może nic tak jaskrawo, jak fakt, iż podczas pobytu swego w Warszawie zabronili wodzowie chrześcijańskiej armii niemieckiej żołnierzom swym korzystać z usług religijnych polskiego duchowieństwa i uczęszczać do ‘polskich świątyń, natomiast uświetniali swą obecnością — starozakonne obrzędy w synagogach. Jeszcze we wrześniu 1918 na nabożeństwie „Kol Nidrei“ w sądny dzień przybyła do synagogi na Tłomackicm grupa niemieckich generałów i wysokich dygnitarzy, podkreślając w ten sposób uroczyście niemiecko – żydowską przyjaźń. (Prasa warszawska z 23 września 1918).
- Nie można dość silnie podkreślić (o czem w Europie przeważnie się nie wie), że ojczystym językiem mas żydowskie! u nas jest zepsuty język niemiecki, który żydzi przynieśli z Niemiec do Polski przed setkami lat i dotąd jako świętość przechowali. To poniekąd z góry określiło ich rolę podczas niemieckiego najazdu w naszym kraju. Moritz Jaffe, autor dzieła „Die Stadt Posen unter preussischer Herrschaft” z uczuciem chluby opowiada. że skoro tylko państwo polskie padło, natychmiast żydzi tamtejsi „uświadomili się“ i „podzielili uczucia z tymi, którzy wspólnym z nimi mówili językiem”, t. j. z Niemcami. „Germania nie ma wierniejszych synów, niż my!“ wołał w berlińskiej „Zukunft“ na dwa lata przed wojną żyd poznański, Dr Kassel. W ciągu wojny występowali żydzi na ziemiach naszych wszędzie demonstracyjnie jako awangarda germanizmu. Na odwrót, jako żywioł bezwzględnie „pewny“, korzystali z najdalej idącej protekcji państw centralnych. Żydostwo i Austrya były to pojęci? tak utożsamione, że znak na czapkach wojskowych .,F. J. I.“ (Franz Josef I) tłomacząco ironicznie: Fur jüdische Interessen. Żydzi berlińscy i polscy porozumieli się ze sobą dosłownie nazajutrz po zajęciu Warszawy przez Prusaków, a rezultatem porozumienia się była gorąca oferta, złożona w Berlinie, aby zwycięskie Niemcy zechciały we własnym mądrze pojętym interesie zużytkować na wschodzie słowiańskim żydów, którzy przecież mówią właściwie także językiem Hindenburga. Gdyby miecz koalicyi złamał się był w walce z prusactwem, Polska aż do najdalszych swoich wschodnich kończyn liczyłaby miliony Germanów mojżeszowego wyznania.
- Z tytułu tradycyjnej, wypróbowanej sympatii do Niemiec, z tytułu przede wszystkiem swego ojczystego języka, który jest niemieckim dya1ektem i tworzy tak silny łącznik między niemczyzną a żydostwem, iż żołnierz pruski mógł w ciągu tej wojny porozumieć się z żydem z nad Dniepru i Dunaju jak rodak z rodakiem — sześć milionów żydów polskich, ukraińskich, rosyjskich, litewskich, rumuńskich, czeskich, słowackich, serbochorwackich, jestto właściwie sześć milionów niemieckich forpoczt, rozrzuconych po całym wschodjzie Europy.
- Zjawisko to trzeba nazwać potwornem, jeśli zważy się, że żydzi od długiego szeregu wieków spożywają chleb wymienionych wyżej narodów, których języka dotąd nie chcieli sobie przyswoić, pielęgnując natomiast język śmiertelnego wroga Słowiańszczyzny. Po sześciuset latach nieprzerwanego przebywania w Polsce na dwa miliony żydów mówi językiem polskim, jako ojczystym — powiedzmy dużo — 50.000, niemieckim 1,950.000. Ten sam mniej więcej stosunek występuje na całym północnym wschodzie Europy. Obecnie uznali żydzi swój germański dialekt za język „narodowy”, wytworzyli w nim prasę, literaturę, teatr. Moment wspólnoty językowej wyjaśnia w znacznej mierze grawitację żywiołu żydowskiego do Niemiec, oraz fakt, że w dziejowym konflikcie polsko-niemieckim żydostwo tradycyjnie staje po stronie niemczyzny.
- Powinowactwo duchowe żydów z pruską reakcyą wystąpiło na ziemi naszej w pamiętna sposób w r. 1848 w Poznaniu, po stłumieniu ówczesnej rewolucji. Żydzi stanęli murem przy zwycięzcach. Uczuli się Prusakami do szpiku kości W radosnem upojeniu iluminowali domy. Palili ostentacyjnie polskie godła i znaki. Gdy jeńców polskich prowadzono ulicami Poznania, żydostwo rzuciło się na nich z zapałem, policzkowało, plwało, darło na nich odzienie w strzępy. Wybitny żydowski członek rady miejskiej wołał: „Nie wolno nam spocząć, póki nie wygnamy ostatniego Polaka z miasta“. Nastąpiło to w kilka tygodni po uroczystej polskiej deklaracji na ratuszu poznańskim. zapewniającej „braciom Izraelitom korzystanie z pełnych praw obywatelskich”. (Moraczewski: „Wypadki poznańskie w r. 1848“). To pełzanie u stóp zwycięskiego prusactwa było czemś tak odrażajacem, że nawet Niemiec pułkownik von Brandt, w pamiętnikach swych mówi: „Trzeba było być świadkiem wszystkich tych scen, aby móc dobrze osądzić głęboką moralną nikczemność żydów”.
W zmienionych warunkach przeżyliśmy podobne sceny w latach zwycięstw pruskich 1914—1917.
- Niejaki p. Maks Rosenthal na łamach paryskiego „Tempsa“ wzywa Francyę, aby interweniowała na rzecz żydów w Polsce, przyczem składa ofertę, że „żydzi z wdzięczności staną się ważnym czynnikiem w kierunku szerzenia francuskiej kultury i francuskich wpływów gospodarczych”, jak z sensu można się domyślać, na wschodzie Europy. Wobec oferty tej, połączonej z wezwaniem do krucjaty przeciw Polakom, godzi się przypomnieć, że w ciągu ubiegłych kilku lat nikt w „środkowej Europie“, nie wyjmując nawet Niemców, nie odnosił się do francuskich „wpływów” z tak zaciekłą, a przede wszystkiem ostentacyjną nienawiścią, jak żydzi, właśnie — polscy. Słynna przed paru laty rozprawa sądowa w Wiedniu, której podstawą był fakt, iż dwaj starozakonni z Galicyi zelżyli publicznie w parku pewnego wysokiego urzędnika, Niemca, słysząc, że dzieci jego rozmawiają z boną po francusku, dowiodła, że w gorliwemu tępieniu ściganej podówczas francuszczyzny nie mogli współplemieńcom p. Rosenthala dorównać nawet c. k. wiedeńscy biurokraci. Bawiący na chwilowej ewakuacyi w Wiedniu żydkowie galicyjscy trzęśli się w patriotycznem wzburzeniu, słysząc sam tylko dźwięk francuskiego języka.
- Na wstępie wojny zabrzmiał w Berlinie słynny i osławiony „Hymn nienawiści do Anglii’:. Natchnionym twórcą tej pruskiej wojennej pieśni nad pieśniami był żyd, wywodzący się z poznańskiej gleby, Lissauer. Dziś Lissauerzy z Krakowa jadą do Hagi, abv stamtąd pouczać Anglików, co mają zrobić z „antisemicką” Polską.
- Dla oświetlenia sprawy przez analogię zapiszmy tu, że tak samo, jak u nas, wiernym pachołkiem germanizmu byli żydzi aż do ostatniej chwili także w Czechach. Po zaburzeniach antisemickich w pierwszych dniach grudnia b. r. w Pradze, w czasie których pobito dotkliwie wielu żydów i zdemolowano lokal miejscowego organu żydowsko-niemieckiego skonstatowały „Narodni Listv“ (nr. 147), że rozruchy były zwrócone „przeciw żydom, jako Niemcom“.„Naród czeski — pisał wspomniany dziennik — nie mógł zapomnieć tego, że żydzi byli eksponentami ducha austriackiego i niemieckiego”, „lud nie mógł zapomnieć zachowania się tych kół w czasie wojny“. A więc zupełnie, jak u nas.
- W oskarżaniu Polski o to, że winną jest zaburzeń, nazywanych w nerwowem podnieceniu pogromami, powinni być żydzi o tyle bodaj wstrzemięźliwsi, że grunt dla inkryminowanych wypadków przygotowali ich właśni najserdeczniejsi przyjaciele. „Pogromy“ są wypływem zdziczenia mas, zdziczenie jest rezultatem wojny, wojna jest wynikiem hodowli rozbójniczego militaryzmu, a ten ostatni jest dziełem Niemców. Oni to, ci międzynarodowi bandyci w wielkim stylu, dla których żydostwo polskie żywiło zawsze bezgraniczy kult, którym pomagało pastwić się nad męczeńską ziemią poznańską, doprowadzili do rozpętania się pospolitego bandytyzmu w kraju, o którym Francuz Rulhiere na przełomie XVIII. i XIX. wieku powiedział: „Bezpieczeństwo publiczne bez urządzeń policyjnych jest tam tak wielkie, że zdaje się popierać mniemanie pewnych filozofow, że człowiek z natury swej jest dobrym“.
- Polacy nie są antisemitami. Mówić o antisemityzmie narodu, który wyhodował u siebie dwa miliony żydów i który tej olbrzymiej masie użycza gościny, jest rzeczą śmieszną. Dlaczego w zachodniej Europie stanowią żydzi liczebnie nic nie znaczącą garstkę? Albowiem przez całe stulecia tępiono ich tam ogniem i mieczem, zmuszano gwałtem do zapierania się wiary i aż do początków XIX. wieku masowo wypędzano z miast i całych krajów. Dlaczego w Polsce rozmnożyli się tak licznie? Gdyż nikt ich stąd nie wyganiał i nikt nie skąpił im chleba. Wszak nazywano Polskę rajem żydowskim, „paradisus Judeorum“.Przypomnijmy tu, że równouprawnienia polityczne otrzymali żydzi w Europie (prócz Rosji i Rumunii) dopiero w ubiegłem stuleciu. Jest to wiek, w którym Polska nie posiada państwowości własnej i sama wśród ciągłych upustów krwi dopomina się o podeptane swe prawa, wiek, w którym rzadko tylko i na drobnej części naszego dziedzictwa mieliśmy możność stanowienia o losie swoim i tych, których dzieje z nami złączyły. A jednak! Anglia obdarzyła żydów pełnymi prawami obywatelskimi w r. 1858, Włochy w r. 1859, Węgry w r. 1867, Szwajcarya w r. 1874, Hiszpania w r. 1876. Polskie królestwo kongresowe uczyniło to natychmiast po wywalczeniu autonomii, w r. 1862, w cztery lata po Wielkiej Brytanii, o dwanaście lat wcześniej, niż najliberalniejsza republika Europy.
Oto nasz antysemityzm.
- Charakter narodu ulega zmianom tak powolnym, że te same rysy zasadnicze odnajdują się w nim niejednokrotnie po upływie wielu i wielu stuleci: skonstatowano już nieraz, że charakterystyka Germanów przez Cezara do dziś niezupełnie straciła swą trafność. Polacy słynęli z tolerancji, o to specjalnie także w stosunku do pogardzanych wszędzie i niecierpianych żydów. Historyk żydowski, Dr Mojżesz Schorr, stwierdza u Polaków z czasów ich niepodległości państwowej „czysto ludzki moment poszanowania godności człowieczej żydów w odróżnieniu od wszystkich innych krajów“ i „na chwalę dziejów Polski” pod nosi, że była Polska jedynem w Europie państwem, które nigdy żydów nie wypędzało. („Rechtstellung und innere Verfassung: der Juden in Polen“). Czy ten rys tradycji narodowej może uwierzytelnić oskarżenia Polaków o rzekome pastwienie się nad żydami?
- Kwestię żydowską w Polsce skomplikował fakt, iż żydzi, a mianowicie nacjonaliści żydowscy — nie zadowalając się posiadaniem praw obywatelskich na równi z resztą ludności — żądają przyznania sobie w dodatku praw drugiego, odrębnego narodu. We Francji, w Anglii, uważa każdy starozakonny za rzecz naturalną, iż z urządzeń państwowych korzysta ściśle w tej- samej formie, w jakiej przysługują one Francuzowi, czy Anglikowi. Polska ma dać żydom ponadto jeszcze specjalne prawa: żydowskie. Nazywa się to niewinnie autonomią narodowo-kulturalną, a równa się stworzeniu państwa w państwie. Prócz mającej się odbudować Palestyny chcieliby nacjonaliści żydowscy posiąść drugie, kolonialne państwo: Judeo-Polskę, urządzoną jak gdyby na podstawie polsko-żydowskiego kondominium. Doskonały znawca żydostwa, gdyż sam żyd, W. Sedecki („Socyal-litwactwo“), nazywa to wręcz planem odbudowania Syonu w Polsce”. Tym sposobem fakt żeśmy w ciągu stuleci obchodzili się z żydami humanitarnie, że nie paliliśmy ich na stosach i nie wypędzaliśmy ich, jak to czyniły inne narody, co umożliwiło im liczniejsze osiedlenie się w naszym kraju — ten fakt miałby się teraz przeciwko nam zwrócić. Byłaby to logika rzeczy zbyt zaiste dzika. Polacy nie są pierwotnym szczepem, z którym można by sobie mniej lub więcej łatwo urządzać podobne eksperymenty. Są narodem o zbyt starej i wielkiej tradycji, narodem, który ziemię swą zajął w zamierzchłych czasach prahistorii, okupił strugami krwi i znoju, nie opuścił jej wśród żadnych dopustów losu, jak to właśnie żydzi uczynili ze swą ojczyzną, i chce ją tak samo bezwarunkowo posiadać na własność, jak każdy inny naród posiada swoje dziedzictwo.Pretensje żydów, skierowane przeciw temu naturalnemu prawu, odczuwa cała Polska jako najwyższą prowokację.
-
- Nacyonalizm żydowski, przedstawiający się Europie jak posąg boleści, mnie w Polsce występować arogancko, agresywnie i wyzywająco. Dnia 10 listopada 1918 podczas entuzjastycznej manifestacji narodowej z powodu rozbrojenia Prusaków wołano na ulicach Warszawy: Precz z Polską! Precz z wojskiem polskiem! Precz z białą gęsią!(“ostatnie „precz” odnosiło się do symbolu narodowego Polaków, Białego Orła). To samo powtórzyło się w kilku innych miastach. Zapytujemy Francuzów, co uczyniliby z ludźmi, którzy na ulicach Paryża ośmieliliby się krzyczeć: Precz z armią francuską?! U nas tę bezprzykładną czelność rzucenia narodowi polskiemu w twarz obelżywego i prowokacyjnego okrzyku mieli żydzi-bolszewicy, o których nikt nie wie napewno, co jest w nich struną górującą, bolszewizm czy żydostwo, owo tajemnicze robactwo, które stoczywszy na próchno chcącą się odrodzić Rosyę, rzuca się z kolei na najbliższy łup — polski.
- Importerami i krzewicielami r u c hu u bolszewickiego w Polsce są niemal wyłącznie żyd z i. Oni — to sztab. Żydami są główni przywódcy, organizatorzy „rad“, instruktorowie wychylających się już na widownię „czerwonych gwardii“: Bruche, Eibensehitz. Kosenzweig, Singer, Mandelbaum, bracia Fiirstenberg. Lichtenbaum. Naaches i wielu innych. Party a t. zw. Socjaldemokraci i, która jest polskim odpowiednikiem bolszewizmu i działa w ścisłym kontakcie z moskiewskim rządem sowietów, składa się u góry przeważnie z żydów. Na stanowisku bolszewickiem stoi całe, rozgałęzione w Kongresówce stronnictwo żydow sko-socyalistyczne .,Bund“. W samym rządzie sowietów żydzi polscy odgrywają wybitną rolę (w Smolnym Instytucie można się dlatego wszędzie po polsku rozmówić) i korzystając, z posiadania w swem ręku aparatu państwowego, a zwłaszcza środków finansowych, starają się zaszczepić u nas bolszewizm za pośrednictwem umyślnie wysyłanych licznych agentów. Emisariusze ci pozakładali tajne drukarnie, skąd zasypują kraj pismami ulotnemi, broszurami, portretami Lenina i Trockiego. W masach prowadzą demagogiczną propagandę przewrotową, korzystając ze zdezorganizowania naszego życia stuletnią niewolą, z wycieńczenia kraju wojną, z wyssania go i doprowadzenia do ruiny przez rządy okupantów. Bolszewizm i żydostwo są w Polsce synonimem, taksamo, jak w Rosji. W chwili, gdy koalicja przeprowadza ekspedycję kamą przeciw gniazdu zbrodniarzy bolszewickich w Moskwie, czerwona mafia „polskich:‘ Bomsteinów, Karachanów i Joffych, tych wrogów wolności i demokracji, wrogów ludu, uderza u nas w podstawy porządku społecznego i odbudowującego się życia, zaostrzając jednocześnie niesłychanie i komplikując kwestię żydowską.
- Dla uzupełnienia, obrazu należy do dać, że Polska jest ponad ludzką miarę przesycona elementem żydowskim, który tworzy tu 10–12% ogółu zaludnieni. Ziemia polska żywi blisko dwa miliony żydów, gdy równocześnie cztery miliony Polaków muszą stale pracować na chleb w Ameryce, a pół miliona corocznie wychodziło na czasowy zarobek do różnych krajów Europy. Jest to anomalia, nigdzie w świecie nie spotykana. Wybitny pisarz polski, Wilhelm Feldman, żyd z pochodzenia, stwierdza: „Żydów jest w Polsce za dużo, więcej, niż kraj chce i może ich pomieścić” („Krytyka”, 1913).
+++
Za to, za chleb, którego ziemia, polska nie ma dziś dość dla własnych dzieci, za pół tysiąca lat opieki i praw ludzkich, których nie skąpiliśmy żydom wtedy, gdy reszta świata miała dla nich tylko bicz wzgardy i bicz prześladowań, bierzemy dziś zapłatę od wiecznego ludu: podgryzanie ojczyzny naszej w domu — intrygę przeciw niej na zewnątrz, w chwili, gdy ważą się ostatecznie jej losy. gd\ kongres narodów ma orzec zwrócenie zrabowanych jej praw.
Tego Polska nie zapomni, d o p o k i będzie żyła.
No comments yet.